19.04.2021 Produkcja roślinna

Choć wielu rolników potrafi umiejętnie zarządzać gospodarstwem i zdaje sobie sprawę z korzyści, jakie niesie siew materiału kwalifikowanego, szara strefa obrotu nasionami i sadzeniakami ciągle jeszcze ma się dobrze.

Klienci handlarzy z targowiska, giełdy internetowej lub ogłoszenia w prasie, nastawieni przede wszystkim na szukanie oszczędności, często zapominają, że nabywanie do siewu materiału z pokątnego źródła to ryzykowna decyzja, która może uderzyć ich po kieszeni.

Bogactwo Internetu

            W dobie Internetu coraz większą popularnością cieszą się internetowe giełdy rolnicze i strony ogłoszeniowe. Łatwo tam znaleźć oferty sprzedaży nasion „po centrali”, „na paszę lub do siewu”, często z dokładnym opisem odmiany, a nawet linkiem do strony hodowcy. Cena takiego materiału jest znacznie niższa niż w przypadku kwalifikowanego materiału siewnego, dostępnego u licencjonowanych sprzedawców, nic więc dziwnego, że ogłoszeniodawcy nie narzekają na brak zainteresowania ze strony potencjalnych nabywców. Nabywcy również mają w czym wybierać – na najpopularniejszych giełdach internetowych w trakcie jednego sezonu siewu pojawia się kilka tysięcy ogłoszeń. Niestety, z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że większość z nich to oferty nielegalne, naruszające wyłączne prawo do odmian roślin i ustawę o nasiennictwie.

Agencja Nasienna Sp. z o.o. w ramach prowadzonych działań monitoruje również portale internetowe pod kątem nielegalnego obrotu nasionami lub sadzeniakami. W 2018 roku zweryfikowane zostały ponad 3 tysiące ofert, z czego tylko kilkadziesiąt okazało się być zgodnych z prawem. Wiosną 2019 roku ofert na niekwalifikowany materiał do siewu było ponad tysiąc; a jest to tylko wierzchołek góry lodowej.

Wyłączne prawo – czyli co?

             Ogłoszeniodawcy niejednokrotnie są przekonani, że skoro kupili kwalifikowany materiał siewny danej odmiany, dysponują fakturą zakupu, a często nawet oryginalną etykietą z worka, to po zbiorach mogą z pozyskanym ziarnem lub bulwami zrobić, co chcą. Owszem, mogą – poza oferowaniem i sprzedażą (lub zbywaniem w inny sposób, np. zamianą) na cele siewne! Na tym właśnie polega wyłączne prawo do odmian roślin, chroniące własność intelektualną hodowców roślin rolniczych.

Kwestie wyłącznego prawa reguluje krajowa Ustawa z dnia 26 czerwca 2003 r. o ochronie prawnej odmian roślin oraz rozporządzenia wspólnotowe. Przepisy te mówią, że tylko hodowca, który posiada wyłączne prawo do stworzonej przez siebie odmiany, może wytwarzać, rozmnażać lub przygotowywać do rozmnażania, oferować do sprzedaży, sprzedawać lub w inny sposób zbywać, eksportować, importować i przechowywać materiał siewny tej odmiany. Rolnik, który nie posiada odpowiedniej umowy licencyjnej z hodowcą, takich działań wykonywać nie może. Wbrew obiegowej opinii, nie upoważnia go też do tego faktura za zakup kwalifikowanego materiału siewnego.

Jak legalnie sprzedawać nasiona?

            Osobna sprawa to zasady wprowadzania materiału siewnego do obrotu, określone przepisami Ustawy z dnia 9 listopada 2012 r. o nasiennictwie. Osoba lub firma, która chce sprzedawać materiał do siewu, powinna najpierw dopełnić szeregu formalności, m.in. zarejestrować się w Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN) jako prowadzący obrót materiałem siewnym oraz zgłosić prowadzone plantacje. Nasiona lub sadzeniaki, które wyprodukuje, są poddawane kilkuetapowej kontroli: ocenie polowej, laboratoryjnej, ocenie tożsamości i czystości odmianowej oraz ocenie cech zewnętrznych. Jeśli nie spełniają surowych norm urzędowych, nie zostaną dopuszczone do obrotu.

O ile można zrozumieć, że wielu ogłoszeniodawców nie zdaje sobie sprawy z przepisów regulujących zasady obrotu materiałem siewnym, tak niezmiennie bulwersujące są sytuacje, gdy plantator (a więc – profesjonalista), zamieszcza ogłoszenie, w którym oferuje do siewu materiał zdyskwalifikowany, który nie przeszedł urzędowych badań. Takie działanie jest nie tylko nielegalne, ale też nieuczciwe, zarówno wobec hodowcy, z którym plantator zawarł umowę licencyjną, jak i wobec potencjalnych nabywców, którym sprzedaje materiał gorszej jakości.

Pozornie dobry biznes

            Wielu rolników ciągle jeszcze postrzega zakup materiału niekwalifikowanego do siewu z targowiska lub ogłoszenia jako korzystną alternatywę dla nasion kwalifikowanych, na której można zaoszczędzić. Rzeczywistość jednak często weryfikuje ten pogląd, choćby wtedy, gdy okazuje się, że plony będą mizerne, jeśli w ogóle uda się coś zebrać. Może ziarno było wadliwe, porażone chorobą, a może to była inna odmiana, niż zapewniał ogłoszeniodawca – tego jednak rolnik już się nie dowie. Faktury za zakup nie otrzymał, nie ma więc dowodu, że transakcja miała miejsce, ani też pewności, co tak naprawdę nabył. Reklamacji złożyć się nie da, zresztą nie bardzo wiadomo, do kogo się zgłosić. Szacuje się, że tylko z tego powodu polscy rolnicy tracą około 270 mln zł rocznie.

Gdyby tego było mało, rolnika może odwiedzić audytor z Agencji Nasiennej Sp. z o.o., żeby sprawdzić, czy legalnie nabywa on materiał do siewu i czy rozlicza się z hodowcami za siew ze zbioru w ramach odstępstwa rolnego. Jeżeli rolnik nie zdoła udokumentować zakupu materiału do siewu, a co gorsza, podać nazwy nabytej i wysianej odmiany, audytor pobierze próby do zidentyfikowania odmiany w laboratorium. Jeśli okaże się, że przedmiotem transakcji była odmiana chroniona, hodowca może zażądać od rolnika odszkodowania, ponieważ wykorzystanie do siewu nabytego niekwalifikowanego materiału odmiany chronionej narusza wyłączne prawo. Zamiast oszczędności mamy więc dodatkowe koszty.

Prawo przewiduje także sankcje dla ogłoszeniodawcy lub handlarza oferującego i sprzedającego niekwalifikowane nasiona na cele siewne. Tak samo, jak jego klient, może on zostać obciążony odszkodowaniem za naruszenie wyłącznego prawa hodowcy. Dodatkowo naraża się na kontrolę ze strony PIORiN-u, który po stwierdzeniu braku uprawnień do obrotu materiałem siewnym może nałożyć na sprzedawcę mandat karny.

Pamiętajmy, że nieznajomość nazwy odmiany, jej brak w treści ogłoszenia, próby przekręcania lub jakiejkolwiek zmiany jej zapisu nie stanowią okoliczności łagodzących dla żadnej ze stron transakcji, zwłaszcza, że tożsamość odmianową można sprawdzić.

Komu szkodzi nielegalny obrót?

            Na pewno szkodzi hodowcom, których szara strefa pozbawia należnego wynagrodzenia za ich pracę: niełatwą, żmudną, wymagającą ogromnych inwestycji i specjalistycznej wiedzy. Szacuje się, że nielegalny obrót materiałem siewnym w Polsce okrada hodowców z kwoty przekraczającej 150 mln złotych. Szkodzi licencjonowanym producentom materiału siewnego, którym nieuczciwa konkurencja odbiera klientów. Ale szkodzi też samym rolnikom, którzy od przygodnych handlarzy kupują nasiona niewiadomego pochodzenia, gorszej jakości, często zanieczyszczone lub zarażone chorobami, a w razie problemów z uprawą nie mają do kogo zwrócić się o rekompensatę. Siew takiego ziarna w najlepszym razie może skończyć się niepowodzeniem zbiorów, a w najgorszym sankcjami cywilnoprawnymi ze strony hodowcy, który domagać się będzie odszkodowania za poniesione straty.

Szacunkowe obliczenia na podstawie danych statystycznych sugerują, że straty rolników dzięki nieuczciwym sprzedawcom przekraczają miliard złotych. Zamiast więc szukać oszczędności na granicy prawa, lepiej kupić kwalifikowany materiał siewny. To najlepsza gwarancja dobrych plonów i spokojnej głowy.

 

Izabela Rogasik-Kurzawa, Paweł Kochański

Agencja Nasienna Sp. z o.o.